Wprawdzie miałam w planach narzekania, ale weszła mi w paradę lektura, która oczarowała mnie jak żadna od bardzo dawna. Dlatego z góry uprzedzam, że będę przeżywać. Bo o ile nacięłam w ostatnim czasie hurtowo na kilka polecanek i rankingów best of 2020, o tyle, dzięki rekomendacji Marcina Zwierzchowskiego, sięgając po Bezgwiezdne Morze Erin Morgenstern, przypomniałam sobie, za co swego czasu pokochałam literaturę fantastyczną.
Z tą powieścią, nieco kojarzącą mi się z najlepszymi dokonaniami Neila Gaimana, a trochę przywodzącą na myśl Catherynne M. Valente w szkatułkowym wydaniu, przeżyłam godziny autentycznego zachwytu i czytelniczej ekstazy. Zgodnie z ideą wyłożoną niegdyś przez Terry’ego Pratchetta, jest to opowieść o opowieściach, a także o ludziach i innych siłach, które im służą. Ważne są tu książki, ale i historie. Istotnymi pojęciami są czas i fortuna. Gros czytelniczej przyjemności polega nie tylko na płynięciu z nurtem niezwykle precyzyjnie skonstruowanej narracji, ale i na odkrywaniu jej kolejnych, zaplanowanych misternie przez autorkę, poziomów.
Czytelnik nałogowy odnajdzie tu bratnie dusze i świat, do którego chętnie by wstąpił. Czytelnik okazjonalny chętnie potowarzyszy plejadzie różnorodnych bohaterów, których początkowo łączy jedynie umiłowanie rozmaitych form opowieści, w niełatwym zadaniu odkrycia, o co właściwie chodzi w skomplikowanej łamigłówce pełnej tytułów, fabuł i symboli. A także, jakże by inaczej, ludzkich losów i namiętności.
Bezgwiezdne morze olśniewa, w braku gwiazd, unikalnością pomysłu i wykonania, a nade wszystko przepięknym językiem, dostosowanym do poszczególnych opowieści (polski przekład jest dziełem Patryka Gołębiowskiego).
A wszystko zaczyna się całkiem niepozornie, w dniu, kiedy Zachary Ezra Rawlins przypadkowo bierze do ręki stojący na bibliotecznej półce tom, zatytułowany Miłe smutki, który, jak się okazuje, nie widnieje w komputerowym katalogu. A może nie wtedy, tylko o wiele wcześniej? Przekonajcie się sami. Niesamowite, jak cicho było o tej książce. Krzyczałabym o niej z dachów, serio. Tylko bez spoilerów, bo to naprawdę zbrodnia. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli czytania.
Namówiłaś.
PolubieniePolubienie
Będzie pani zadowolona:)
PolubieniePolubienie