O czym przekonałam się na własne oczy we wtorek. Podczas mojego pierwszego seansu tej animacji miałam 9 lat i całe kino zgodnie ryczało na śmierci Mufasy (jak mi ktoś napisze, że to spoiler, to go śmiechem zabiję:). Tym razem też na sali było sporo dzieci, więc szykowałam się na coś podobnego. Tymczasem, podczas gdy ja powstrzymywałam łzy, by nie zapłakać sobie okularów korekcyjnych pod okularami 3D, jakiś uroczy chłopiec krzyknął na całe kino, udaremniając tłumaczenie jednego z obecnych na sali rodziców, że ten duży lew tylko się zmęczył i śpi:
ON NIE ŻYJE!
A następnie, po pauzie, dla podkreślenia:
ZABIŁ SIĘ!
No i przynajmniej problem powstrzymywania się od łez miałam z głowy:)) Ogólnie to mam lekkiego i (mam nadzieję) nieszkodliwego hysia na punkcie tej animacji. Od lat porównuję rozmaite wersje językowe piosenek i głosy wykonawców. Moim zdaniem, jeśli chodzi o głos, polski Skaza bije nawet Ironsa. W kwestii tłumaczenia tekstu najbardziej podoba mi się wersja francuska, a już naj-naj: francuska wersja musicalowa. Zawiera kilka piosenek, których nie ma w filmie.
Moja absolutnie ukochana piosenka, tutaj wersja tekstu z musicalu, dużo lepsza, a w bonusie taniec hula :))
A to jeszcze jedna z piosenek musicalowych, nieobecnych w filmie: Il vit en toi, czyli lekcja Rafikiego dla Simby: on żyje w tobie.
Musical bardzo polecam.