Właściwie to wszystko wina Szczepana Twardocha:) – jego esej na temat przyczyn popularności sagi Zmierzch wśród odbiorców znajdujących się teoretycznie poza targetem zaintrygował mnie. Nie na tyle, żeby to czytać, bo są jednak jakieś granice. Ale żeby obejrzeć film, to już tak. Raczej z nastawieniem na ubaw.
"Jedynka" nie była tak zabawna, jak oczekiwałam. Owszem, Edziu błyszczał i powiewał na maksa, ale to się dosyć szybko nudzi:P Śmiesznie biegał w trybie FF i ZATRZYMAŁ VANA GOŁĄ DŁONIĄ:O Prawdziwy mężczyzna:D Ale – skąd oni wytrzasnęli to drewno do roli Pięknej (aka Belli)? Być bliższą krewną Pinokia niż Patison to naprawdę jest osiągnięcie. A ona go zostawia lata świetlne z tyłu bez większego wysiłku.
(Niezamierzony akcent komiczny to dr Cooper z Nurse Jackie w roli wampirzego patriarchy Cullenów:D).
Ale, cholera – w tym filmie NIC SIĘ NIE DZIEJE (oprócz tego, że Edziu błyszczy i powiewa, a Bella rozkminia i wzdycha). Nawet nie chcę zaczynać sobie wyobrażać rozmiaru dłużyzn w książce.
Po co zatem obejrzałam wczoraj dwójkę? Chodziły pogłoski, że, w odróżnieniu od jedynki, jest naprawdę zabawna. Owszem, niezłe jaja się robią, ale dopiero POD KONIEC DRUGIEJ GODZINY:P I nawet Edziu tym razem nie błyszczy i nie powiewa, bo wybiera mniejsze zło i odchodzi (dramat!). Są też, subtelne niczym młot pneumatyczny, nawiązania do Szekspirowskiej klasyki, napalona Rada Wampirów i Edziu grożący światu swą diamentową klatą, a Pięknej małżeństwem (ale to dopiero w finale).Wcześniej przez prawie dwie godziny musi nam wystarczyć depresja Pięknej Porzuconej (znowu, nawet nie chcę sobie wyobrażać opisów tej kosmicznej dłużyzny w książkowym pierwowzorze) i gołe klaty indiańskich wilkołaków na pociechę (słabą).
POMOCY!
(Ale w sumie jestem perwersyjnie ciekawa, czy dalej nie będzie śmieszniej:>).