Spektakl trwa 200 minut z jedną przerwą – i praktycznie się tego nie odczuwa. Oczywiście, w stosunku do tekstu literackiego zastosowano liczne cięcia, bo w przeciwnym razie całość trwałaby zapewne z 10 godzin, ale w wymowie ocalało wszystko, co najważniejsze. Mamy bezczelnego Behemota i zawadiackiego Korowiowa, i Bezdomnego w domu wariatów, a także imponujący pokaz czarnej magii, którym Woland (obdarzony niesamowitym głosem i charyzmą Tomasz Wysocki) raczy Moskwian. Są etyczne potyczki Jeszui z Piłatem, choć mocno okrojono wątek z powieści Mistrza, skupiając się raczej na moskiewskich wybrykach Messera ze świtą. I na Małgorzacie, która w imię uczucia do odrzuconego przez wydawców i krytyków Mistrza, a zwłaszcza jego dzieła, jest gotowa na najwyższe poświęcenie. Na zachętę film zza kulis (w tle piosenka ze spektaklu: Jeruszalaim, w wykonaniu Konrada Imieli, Piłata, a niedługo, jak wieść niesie, także Eberharda Mocka). Znalazłam też dwie inne piosenki, obie z restauracji moskiewskiego Massolitu: Gribojedow i Jazzband. Przy okazji jedyne zastrzeżenie, jakie mam do spektaklu – w czasie kilku piosenek orkiestra zagłuszała aktorów i był problem z usłyszeniem części tekstu. Oczywiście, natychmiast mam ochotę przypomnieć sobie powieść. Niestety, nie mam na razie czasu na podobne fanaberie, bo zaległości piętrzą się.
P.S. Ten post miał się ukazać w miniony poniedziałek, ale awaria Bloxa zjadła część tekstu i do dziś nie mogłam się zebrać, żeby ją dopisać.