Sekret, który mógłby nigdy nie wyjść na jaw

Dwa słowa: James Nesbitt <3. Uwielbiam tego aktora od czasu Jekylla, w którym pokazał czysty aktorski geniusz w podwójnej roli, i oglądam absolutnie wszystko, w czym gra. Szczęśliwie dla mnie i mojej nieszkodliwej, acz wieloletniej już, obsesji, gra w samych dobrych rzeczach. Nieszczęśliwie dla mnie, grając Irlandczyków, mówi wyjątkowo niewyraźnie. Ale dla niego jestem w stanie znieść nawet wymagające ćwiczenia fonetyczne. Zawsze warto. Nie inaczej jest w najnowszym serialu z jego udziałem. Czteroodcinkowy Secret produkcji ITV oparto na prawdziwej historii Colina Howella, w którego wciela się Nesbitt. Zarys jest dosyć znany, bo o sprawie było swego czasu bardzo głośno. Howell, głęboko religijny członek kościoła baptystycznego, dentysta i oddany ojciec dziesięciorga dzieci, skrywa tytułowy mroczny sekret. Swego czasu wdał się w romans z nauczycielką szkółki niedzielnej, podobnie jak on – zamężną i mającą dzieci. Uczucie łączące go z Hazel było bardzo silne, ale rozwód nie wchodził w rachubę, gdyż oznaczałby wykluczenie z kościelnej wspólnoty. Ponieważ oboje byli nieszczęśliwi w swoich aktualnych związkach, znaleźli sposób, by zachować wszystko, co dla nich ważne, a jednocześnie usunąć swoich partnerów.
Policja stwierdziła, że żona Howella i mąż Hazel popełnili samobójstwo. Każde z kochanków poszło własną drogą i znalazło sobie nowego partnera. Collin miał z drugą żoną kolejną piątkę dzieci. Dopiero po 19 latach przyznał się do zbrodni. Kreacja człowieka zmagającego się przez cały ten czas z własnymi demonami to kolejny przykład maestrii jednego z moich ulubionych aktorów. Serial jest mroczny, duszny, angażujący i naprawdę przerażający. Paradoks stanowiący jego oś –  religijność i potrzeba przynależności do kościelnej wspólnoty stały się motorem zbrodni, która nie wyszła by na jaw, gdyby Howell nie przyznał się ostatecznie kościelnej starszyźnie i nie został nakłoniony do pójścia na policję – jest chyba najstraszniejszy. Chociaż nie wiem, czy nie bardziej fascynuje mnie wątek Hazel – przedziwnej kobiety, która w planie zabicia dwojga ludzi widziała tylko jedną wadę – że raczej nie uda się ukryć winy ich małżonków. Potem zerwała kontakty z zabójcą, ale jednocześnie prowadziła zupełnie normalne życie, a gdy Howell się przyznał, zgrywała jego bezwolną ofiarę. Dobrali się w korcu maku, jak słowo daję. W każdym razie mocna rzecz, polecam.
P.S. Howell niedawno zasłabł w więzieniu, gdzie prowadził głodówkę w proteście przeciwko wyrokowi sądu pozbawiającemu go funduszy odłożonych na emeryturę. Wyrok zapadł, bo Howell molestował seksualnie pacjentki, którym wykonywał zabiegi w znieczuleniu.