Ostatni akt wymaga wypalającej strzelby (Agnieszka Hałas, Czerń nie zapomina)

IMG20200719134121Czerń nie zapomina przynosi sporo zaskoczeń. Przede wszystkim powracają starzy znajomi z poprzednich odsłon serii, między innymi chowaniec Zazel i Lorraine Nevers, medium i wróżbitka.  Moim zdaniem oboje należą do najsympatyczniejszych postaci w cyklu i myślę, że nie jestem odosobniona w radości z ich ponownego pojawienia się na scenie Teatru Węży. Nie jest to bynajmniej powrót sentymentalny, oboje – a zwłaszcza Lorraine – mają do odegrania w najnowszej, piątej powieści ze sztandarowego cyklu dark fantasy Agnieszki Hałas istotną rolę.

Po drugie, Krzyczący w Ciemności zostaje tym razem odsunięty na dalszy plan, bo musi się ukrywać przed zemstą Doliny Śniedzi, której, jak pamiętamy ze Śpiewu potępionych, w bardzo imponujący sposób pokrzyżował misterną operację realizowaną na Wyspach Śpiewu. Jest to dobry ruch autorki z wielu powodów.

Cykl zostaje fabularnie odświeżony, pojawia się miejsce dla nowych postaci dysponujących Czarnym Darem, w tym znanej czytelnikowi z epizodu w Pośród cieni młodej żmijki Shial Menasserii, działającej pod pseudonimem Śnieg, oraz jej bardziej doświadczonego konfratra, Ferena Berilta, pracującego dla potężnych Synów Tarantuli. Ścieżki tej dwójki splecie nieobecny Brune Keare, a następnie wbrew swej woli oboje zostaną wplątani w gigantyczną próbę sił między Srebrem a Otchłanią. Postaci te są bardzo interesująco skonstruowane i moim zdaniem mają zdecydowanie wystarczający potencjał, by po zamknięciu głównego cyklu stać się bohaterami własnych, niezależnych historii osadzonych w uniwersum Zmroczy. W przypadku Śnieg moje przeczucie potwierdza dodatkowo opublikowane całkiem niedawno opowiadanie promocyjne, zatytułowane Śnieg i lód, w którym można poznać ją nieco lepiej, a przy okazji dowiedzieć się, jak zdobywała pierwsze szlify w trudnym przestępczym fachu.

Już recenzując poprzedni tom, wspominałam o moich obawach, że Krzyczący może stać się dla cyklu obciążeniem, bo moc Eresha, wybawiająca go z każdej opresji, skutecznie unicestwia napięcie, sprawiając, że nie musimy się o niego martwić. Z przyjemnością donoszę, że z tej karty Umykasz cało z objęć kostuchy bohater już nie skorzysta. Po wydarzeniach na Wyspach Śpiewu moc Eresha stała się dla niego niedostępna, co może i nie jest najgorszym rozwiązaniem, gdyż ponowne sięgnięcie po nią musiałoby się skończyć tragicznie.

Pod nieobecność Krzyczącego Dolina Rdzy realizuje w Bel Ingre, stolicy Lossoru, plan przejęcia wielkiej liczby dusz z pomocą zarazy zwanej othlońską gorączką. Jest to koncepcja po części zbliżona do tej, którą Dolina Śniedzi próbowała wdrożyć w tomie czwartym, występują jednak również istotne różnice. Przede wszystkim skala działań jest o wiele większa. Ponadto realizacja zamierzeń idzie demonom jak z płatka, a sytuacja szybko wymyka się spod kontroli resztce lojalnych Srebrnych, którzy starają się utrzymać Ekwilibrium i nie dopuścić do wdarcia się Otchłani do świata ludzi. Nawet wielka ofiara okazuje się jedynie tymczasowym rozwiązaniem. Akhania ar Vithanare, Mistrzyni Srebra, która poprzednio zawarła układ z Krzyczącym w Ciemności, decyduje się w akcie desperacji na sięgnięcie w przeszłość Czerni, która istotnie nie zapomina, i przeprowadzenie ryzykownego rytuału. Dzięki temu możemy nareszcie dowiedzieć się nieco więcej o przeszłości Czarnej Szkoły i tych niemal mitycznych czasach, gdy kha-ira nie byli wyjęci spod prawa. Jeżeli czegoś żałuję, to właśnie tego, że ten wątek nie został bardziej rozwinięty. Ale kto wie, może w innym tekście?

Agnieszka Hałas znakomicie panuje nad swoimi opowieściami, nie tylko w zawsze nieskazitelnej sferze językowej i stylistycznej. Historie ze świata Zmroczy są jak kunsztowne mozaiki, w których każdy element ma swoje miejsce i znaczenie, a indywidualne dylematy i decyzje bohaterów nie pozostają bez wpływu na przebieg wypadków w skali makro. Czerń nie zapomina, godny poprzednich tomów finał podstawowego cyklu, nie stanowi pod tym względem wyjątku. Zmienność wątków i perspektyw, wielość i różnorodność powieściowych przypadków gwarantują fascynującą i wciągającą lekturę.

Polecam tym, którzy jeszcze nie znają cyklu (ale zacznijcie od pierwszego tomu, czyli Dwóch kart), bo pozostałym zachęta raczej niepotrzebna.