Kiedy prawie wszyscy już zdążyli zapomnieć, ze takie coś jak Fahrenheit w ogóle istnieje (poprzedni numer wyszedł w styczniu br.), onże odrodził się jako ten feniks z popiołów, czego dowód tutaj.
W numerze ode mnie kilka słów o:
– pierwszym tomie Samozwańca
– drugim tomie Miecza i kwiatów
– kolejnych przygodach Owena Yeatesa
– Wrońcu
A poza moją skromną kontrybucją wielka obfitość wszystkiego innego, jak przystało po tak długiej przerwie. Zachęcam do lektury:)