Making money

Zaczęłam wreszcie czytać tego Gwiazdkowego Pratchetta, w charakterze przerywnika od kryminalistyki i francuskiego. Pół roku po otrzymaniu. A na drugi dzień zapowiedzieli ukazanie się polskiej wersji językowej – w sierpniu:> Tak że chyba najwyższy czas. Na razie 1/10, wiec trudno powiedzieć coś konkretniejszego, ale uśmiać się już zdążyłam:)

Skończyłam Sagę Sigrun i całkiem, całkiem. Nie poziom Tokarczuk, ale bardzo przyjemne w czytaniu, z płynną narracją i niezgorszą psychologią postaci.

A przed chwilą listonosz przyniósł Tryumf Endymiona we wznowionej wersji i – odwrócona okładka czy nie, masakrczynie kolosalna cegła czy nie – to nazywam PIĘKNIE WYDANĄ KSIĄŻKĄ. Aczkolwiek można nią kogoś spokojnie zabić, bo ma 921 stron, ale jest po prostu wspaniała. I mam komplet jednego z najlepszych cykli, które było mi dane przeczytać do tej pory.

Zastanawiam się nad rozpoczęciem cyklu Millenium Stiega Larssona, ale widziałam dziś w Hetmańskiej, ile pierwszy tom ma stron i chyba jest to kolejna rzecz, którą trzeba przełożyć na magiczny okres "po egzaminie na aplikację"…Czy ktoś to już czytał? Tzn. dwa pierwsze tomy, bo trzeci AFAIK jeszcze po polsku nie wyszedł?

To tyle ode mnie na dziś, idę pozorować naukę na obronę.