Od wielu lat bardzo wysoko w moich biblionetkowych polecankach figurował Regulamin tłoczni win. Kiedy byłam młodsza, mama zaczytywała się książkami Johna Irvinga. Ja dotąd nie znalazłam czasu. Teraz trochę się obawiam, czy przypadkiem na pierwszy ogień nie poszła najlepsza książka autora.
Bo Regulamin, historia nieortodoksyjnego sierocińca w zabitej dechami pipidówie w stanie Maine z pierwszej połowy XX wieku, spleciona z życiorysami niektórych jego wychowanków, to rzecz po prostu znakomita. Niby ciepła, napisana z ironią i dystansem, pełna pogodnych obrazków, a jednocześnie przejmująco smutna. Rzadko znajduje się takie połączenie, jeszcze rzadziej ono działa. Ciepła ironia kiepsko pasuje do smutku, z nim konweniuje raczej styl cięty, zjadliwy, jeśli zdystansowany, to nie rozsądnie, dla nabrania perspektywy, a demonstracyjnie, dla odcięcia się.
Oprócz tego, że dostarcza unikalnego ujęcia tematu sieroctwa, powieść Irvinga porusza również problem aborcji (w opisywanym okresie była ona w USA zakazana przez prawo).
I znów, zachwyca gracja, z jaką autor oswaja temat teoretycznie zabójczy, niezależnie od tego, którą opcję (za czy przeciw) wybierzemy.
Kluczem do sukcesu jest w tym wypadku postać doktora Larcha, kierownika chłopięcej sekcji sierocińca w Saint Cloud’s, który, mimo zakazu, aborcję chętnym pacjentkom wykonuje, a tym, dla których jest już za późno na bezpieczny zabieg, umożliwia doczekanie do rozwiązania i pozostawienie dziecka w swojej placówce, by mógł spróbować znaleźć mu rodzinę.
Larch, cynik, uzależniony od eteru, żyjący w dobrowolnym celibacie dziwak, w głębi serca jest też idealistą, stara się w miarę możliwości ulepszyć otaczający go kawałek świata. Chce mieć komu przekazać swoją spuściznę. Jednakże szykowany na następcę najstarszy wychowanek sierocińca, Homer Wells, decyduje się podążyć własną drogą…
Nie ma sensu opisywanie, dlaczego doktor Larch jest postacią bezwarunkowo mnie zachwycającą, zepsułoby to również chętnym sporą część ewentualnej lektury.
Nie tylko Larchem powieść stoi, w każdym razie. Ja mam już na półce Świat według Garpa i Modlitwę za Owena.
Liczę, że ktoś zorientowany w temacie poleci mi coś więcej, bo nie mam wątpliwości, że warto kontynuować przygodę z twórczością Irvinga.