Bo poza tym, że serial był ilustracją zachodzących w USA od czasów prohibicji do aresztowania Capone’a przemian społecznych i pokazywał proces formowania się przestępczości zorganizowanej w dzisiejszym rozumieniu tego pojęcia, był też opowieścią o konkretnych postaciach, których losy śledziliśmy z zaangażowaniem przez lata, darząc je sympatiami i antypatiami, kibicując im bądź życząc rychłego upadku. Jak obiecywało hasło promujące finałową serię, nikt nie odszedł po cichu.
Jednocześnie cała produkcja odeszła z klasą – wyjątkowym majstersztykiem castingowym było obsadzenie Marca Pickeringa w roli młodszego Nucky’ego – wręcz nie mogłam uwierzyć, gość tak idealnie skopiował wszystkie maniery, intonację i gesty, którymi Steve Buscemi obdarzył głównego bohatera. Takie cuda zdarzają się niezwykle rzadko.
Zatem, jeśli porzuciliście serial, wróćcie.
Jeśli go nie znacie, zapoznajcie się.
Ręczę, że warto.