Ekspresowo o zaległościach

Zalega mi kilka tytułów, o których nie mam do napisania zbyt wiele. Zatem zbiorczo.
Komeda: Osobiste życie jazzu Magdaleny Grzebałkowskiej to zaległość najdawniejsza, bo lektura jeszcze z początku czerwca, i zarazem największe rozczarowanie. Na tę pozycję czekałam, spodziewając się uczty podobnej jak przy biografii Beksińskich. Tymczasem więcej jest o polskim jazzie niż o samym Komedzie.  W rezultacie mocno mnie czytanie wymęczyło, miejscami zirytowało, a nie porwało wcale. Dla pasjonatów jazzu zapewne ciekawe, dla osób zainteresowanych losami tytułowego bohatera – już niekoniecznie satysfakcjonujące. Najsłabsza z czytanych przeze mnie książek autorki. Na kolejną już się tak rzucać nie będę.
Moja wina, twoja wina Liane Moriarty to tytuł, po który sięgnęłam, żeby sprawdzić, co sobą pisarsko reprezentuje autorka Wielkich kłamstewek. Serial wydawał mi się nudnawy, a nie miało sensu sięganie po literacki pierwowzór wobec znajomości rozwiązania intrygi. Autorka sięga tu po zbliżoną pisarską metodę co w swoim największym hicie, budując fabułę wokół tajemniczych wydarzeń, do których doszło w Dniu Grilla. Narracja rozpoczyna się po fakcie, a retrospekcje dawkowane są oszczędnie, co pozwala utrzymać napięcie i zainteresowanie czytelnika. Moriarty trzeba oddać, że jest w te narracyjne klocki naprawdę dobra, potrafi budować taką atmosferę, że od powieści trudno się oderwać, choć właściwie dzieje się niewiele. Poznajemy bohaterów, gdy już borykają się z następstwami nieznanych nam dramatycznych wydarzeń. Mamy trzy małżeństwa, jedno z dwójką małych dzieci, jedno bezdzietne, jedno z nieco starszą córką. Dwie z żon to szkolne koleżanki, trzecia para to sąsiedzi jednej z nich. Na wszystkich grillowe wydarzenia jakoś wpłynęły, każdy inaczej sobie z nimi radzi, co ciekawie się obserwuje, dzięki wiarygodnej psychologii postaci i ich różnorodnemu pochodzeniu. Niemniej interesujące są biografie bohaterów sprzed Dnia Grilla. Niby prosta historia, która mogła przydarzyć się każdemu, a opisana w pasjonujący sposób. Polecam!
Slash Natalii Osińskiej, czyli druga część odpowiedzi na Jeżycjadę, nieco mnie rozczarował. Tym razem pierwsze skrzypce gra Leon, który okazuje się równie męczący jak Tosiek, choć na swój własny sposób. Gdzie Tosiek prezentował radosną afirmację, w przypadku Leona pojawia się agresywna negacja. Chodzi przede wszystkim o aktywność w środowisku LGBT, ujawnianie swojej orientacji i związku. Kontrast między Leonem i Tośkiem wydaje się wysilony, relacje chłopaka z rodziną, choć dramatyczne, są mało wiarygodne (przede wszystkim pojawiająca się znikąd siostra, której jakimś cudem umknął wielki rodzinny dramat). Ogólnie, tym razem miałam wrażenie, że bardziej niż sama historia interesowało autorkę upchnięcie jak największej ilości problemowych wątków (Parada Równości, Czarny Protest, dopalacze – epizod zupełnie od czapy). Nadal lekko się to czyta, ale nie wiem, czy cykl zmierza w dobrym kierunku.