Literackie.
Przeokropnie bałam się baśni Andersena Córka króla błot, obecnie, jak podpowiada wujaszek Google, funkcjonującej pod tytułem Córka króla moczarów.
Co ciekawe, baśnie Grimmów, z dzieciaczkami pozbawianymi oczu, czy siostrami Kopciuszka obcinającymi sobie pięty, albo np. dialogi z głową konia:
O Fallado, wisisz nad wrotami!
O, królewno, biegasz za gąskami!
Gdyby to matka twa widziała, serce by jej pękło z żałości
nie tylko mnie nie przerażały, ale wręcz były blisko prywatnego topu.
Do listy przerażających dopisać muszę za to O dziewczynie, która podeptała chleb. I znowu Andersen. Niesamowita wizja piekła.
Więcej strachów z dzieciństwa nie pamiętam. Literackich, znaczy.
Bo wiecie, jak miałam 7 lat, odbyłam swój pierwszy seans Obcego. Ósmego pasażera Nostromo.
A wy macie jakieś literackie strachy, która zapamiętaliście na całe życie? Filmowe też mogą być:) Dzielcie się!