Lato z kryminałem 2017 (2): Smak strachu, Co nas nie zabije, Karambol, Oczy Eugene

Zajęłam się tego lata cegłami rozmaitego autoramentu i trochę zaniedbałam kryminały. W ostatnim czasie nieco się na tym polu zrehabilitowałam, czego rezultaty przedstawiam poniżej.
Hakan Nesser Oczy Eugene’a Kallmana – to w zasadzie nie do końca kryminał, choć są tajemnicze zgony i kilku detektywów-amatorów (uczniowie i nauczyciele liceum z niedużego szwedzkiego miasteczka). Nesser w kilku ostatnich powieściach próbuje czegoś nowego, wyzwalając się z ram wymogów literatury gatunkowej. W sumie mam w stosunku do tej książki nieco mieszane uczucia i bynajmniej nie dlatego, że oczekiwałam klasycznego kryminału. Według mnie ten rozpisany na kilka zróżnicowanych głosów i na kilka planów czasowych obyczajowy obraz prowincjonalnej rzeczywistości jest bardzo zajmujący, a element kryminalnej intrygi wręcz mu ciąży. A już najbardziej niepotrzebny jest komponent fantastyczny, czyli rzekoma moc spojrzenia Kallmana. Nie jest to najlepszy Nesser, ale nawet nie najlepszy Nesser jest dobry.
David Lagercrantz  Co nas nie zabije – czwarty to Millenium, po który sięgnęłam na fali reklam kolejnej części i zapotrzebowania na odmóżdżacz. Choć trylogię Larssona przeczytałam z przyjemnością, byłam zdania, że jest w niej wiele irytujących elementów i przede wszystkim masa zbędnego pustosłowia. Fanfik Lagercrantza od części tych wad jest wolny – przede wszystkim bardziej skondensowany i mniej naszpikowany reklamami, co się chwali. Brak mu jednak także pazura, który Larsson mimo wszystko, nawet z poprawką na różne mało prawdopodobne zagrywki fabularne, miał.  Jest to całkiem zajmujący, ale w sumie bardzo przeciętny i nie stroniący od wyświechtanych motywów (genialny autysta, i to z akurat takim kombo talentów, jakie jest niezbędne fabularnie, dobra i zła bliźniaczka) thriller. Czyli można, ale nie trzeba.
Sarah Hillary Smak strachu to była u mnie powieść ostatniej szansy dla Marnie Rome i Noaha Jake’a. Szczęśliwie autorka zaproponowała tym razem lepszą i mniej przewidywalną historię niż w mocno rozczarowującej Nie ma innej ciemności. Najnowszy zwyrodnialec opiekuje się bezdomnymi dziewczętami, które zgarnia z ulic, ubiera w mundurki i w zamian za poczucie bezpieczeństwa oraz dach nad głową wymaga, by nie dorastały. Jest jednak tak zafiksowany na swoim urojonym obrazku idealnej rodziny, że umykają mu pewne drobne, ale istotne szczegóły. W końcu misterna konstrukcja zaczyna się sypać, a odrzucone fragmenty stają się przedmiotem śledztwa. Nie powiem, tym razem intryga jest bardzo wciągająca i potrafi autentycznie zaskoczyć. Wielką zaletą jest zminimalizowanie do minimum wewnętrznych dylematów Marnie i Noaha, które poprzednią powieść niemal mi obrzydziły. Tę mogę polecić z czystym sumieniem, jedynie nieznacznie ustępuje świetnemu W obcej skórze.

Hakan Nesser Karambol – cykl z – na tym etapie już byłym – komisarzem Van Veeterenem i ekipą śledczych z Maardam oszczędzam sobie i czytam po jednym tomie rocznie. Tegoroczna odsłona była bodaj najlepszą z dotychczasowych, a to sporo znaczy, bo to równa i niebanalna seria. Przesądza o tym niezwykle zgrabna fabularna konstrukcja, w której fatalnie skumulowane zbiegi okoliczności (oporna dziewczyna, uciekający autobus, deszczowa pogoda, brak wolnej taksówki) zapoczątkowują ciąg upadających kostek makabrycznego domina. Czy, jak chcą bohaterowie, interakcję bilardowych kul. Jedną z tych padających kostek jest syn Van Veeterena, co sprawia, że do wyjaśnienia sprawy rzucone zostają wszystkie policyjne zasoby. Nie na wiele się to jednak zdaje, bo to złożona historia. Kryminał na najwyższym poziomie i zarazem traktat filozoficzny. Tak się to powinno robić. Gorąco polecam.