Lato z kryminałem 2018 (1): Motywy osobiste i Kartoteka 64

Jako że upały są z nami już od dawna, czas zainaugurować tegoroczne Lato z kryminałem. W pierwszym zestawie dosyć zróżnicowane pozycje.
Motywy osobiste to kolejna odsłona cyklu o Nastii Kamieńskiej, w której, po przejściu na emeryturę, bohaterka odkrywa, że poza pracą także istnieje życie. Swoją drogą, nieustannie mnie śmieszy, że Kamieńska, mając lat 49, postrzega siebie jako staruszkę. Ciekawe, ile w tym przeniesienia osobistych odczuć i problemów autorki. Ale wracając do naszych baranów – tym razem Nastia ma wyjaśnić zagadkę zabójstwa staruszka, który i tak był już terminalnie chory i zostało mu bardzo niewiele życia. Śledczy uznali, że sprawcą był włamywacz i szukaj wiatru w polu, ale to nie przekonuje córki zmarłego, która zleca agencji detektywistycznej Stasowa przeprowadzenie dochodzenia. A że tak się dogodnie składa, iż zdarzenie miało miejsce w nadmorskim kurorcie, zaś dochodzenie ma być prowadzone w okresie, gdy przypadają w niedługim odstępie czasu dwa święta państwowe i sporo dni wolnych, Kamieńska postanawia zabrać ze sobą męża i połączyć dochodzenie z wakacjami.
I w tym miejscu szczerze przyznam, że wątek relacji Kamieńskiej z Czistiakowem, ich wspólnej pracy, a przede wszystkim pierwszego od bardzo dawna wspólnego urlopu, był dla mnie najciekawszą częścią powieści. Jasne, intryga, jak zawsze u tej autorki, jest drobiazgowo przemyślana. Jak często u niej bywa, przyczyna zabójstwa kryje się w odległej przeszłości, a samo odkrycie tożsamości zabójcy ma podrzędne znaczenie, ważniejsze są historie i motywacje poszczególnych bohaterów (stąd zresztą tytuł). Jeśli kogoś nie nęci pogłębiona warstwa obyczajowa, to uczciwie ostrzegam – dostajemy tym razem głównie ten element, intryga kryminalna raczej się snuje niż rozwija, i to zdecydowanie w tle. Mnie to nie przeszkadzało, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że czytelnika sięgającego po ten tom z gatunkowym nastawieniem lektura nieźle wymęczy.
Kartoteka 64 to czwarta część serii Adlera-Olsena o Departamencie Q, w której ponownie spotykamy się z wiecznie niezadowolonym Carlem Morckiem i jego tajemniczym asystentem Hasanem al-Assadem, specjalizującymi się w wyjaśnianiu dawno porzuconych spraw. Tym razem zajmą się serią skumulowanych w czasie zagadkowych zaginięć sprzed ćwierćwiecza i szukając wspólnego punktu między ofiarami, trafią prosto w wyjątkowo mocno cuchnące nazistowską ideologią bagno, w którym unurzane były także instytucje duńskiego państwa. Brzmi całkiem ciekawie, prawda? Zresztą, również w poprzednich częściach pomysły były zdecydowanie najmocniejszą stroną autora, z wykonaniem bywało już rozmaicie. Niestety, tym razem realizacja pozostawia bardzo wiele do życzenia. Nie wystarczy, jak się okazuje, wziąć na warsztat gorącego tematu, dorzucić tajnej organizacji skupiającej funkcjonariuszy państwowych rozmaitego autoramentu, a modus operandi mszczącej się ofiary pożyczyć od Agathy Christie, żeby wszystko zagrało, jak należy. Może nie byłoby jeszcze tak kiepsko, gdyby główny zły nie okazał się tak groteskową postacią, a w szpary kryminalno-politycznej intrygi Adler-Olsen, w rozpaczliwej próbie wprowadzenia wątku realistyczno-humorystycznego, nie powtykał naturalistycznych do granic dobrego smaku, a czasem i poza nie, opisów epidemii grypy na komendzie. Dla mnie gwoździem do trumny tej pozycji okazało się fatalne tłumaczenie – tłumaczka jest ta sama od początku, więc nie wiem, co się wydarzyło. Czy zmienił się redaktor, czy korektor, czy może ktoś przez pomyłkę puścił do druku tłumaczenie w surowej wersji? Nie mam, niestety, możliwości, żeby to prześledzić, bo poprzednich części wyzbyłam się bez większego żalu. Czytałam e-booka, a zaznaczenia na czytniku kompletnie mnie nie przekonują, zatem nie mam przykładów, ale w tekście po prostu roi się od stylistycznych nieporadności, które częstokroć nie mają nic wspólnego z polską składnią i sprawiają wrażenie, że tłumaczył translator. Z wszystkich wymienionych powodów – zdecydowanie nie polecam.