W sieci zła (Michael Crummey, Nieprzyjaciel)

Być może powinnam dać sobie więcej czasu na przemyślenie tej niezwykłej powieści, ale powoli dochodzę do wniosku, że to w niczym nie pomoże. Co więcej, jeśli minie więcej czasu, pewnie po prostu się poddam. Po tym niezbyt zachęcającym wstępie śpieszę z zapewnieniem, że Nieprzyjaciel jest absolutnie fascynującą, wielowarstwową historią o wielkiej sile oddziaływania. Jedynie trudno o tym sensownie napisać i stąd mój dylemat. Ale spróbuję.


Już sama nazwa miejscowości, czyli Mockbeggar, wydaje się znacząca, choć może coś sobie dopowiadam (dosłownie to coś w stylu Drwiżebrak). W każdym razie jest to niewielka rybacka osada w Nowej Fundlandii, w której ludzie wiodą surowy żywot, zmagając się z siłami natury oraz cyklicznie powracającymi epidemiami. Dodatkowo muszą jeszcze wybrać stronę w rodzinnym konflikcie między bratem i siostrą (Abe’em i Wdową), właścicielami dwóch największych miejscowych firm. Już na samym początku jesteśmy świadkami uniemożliwienia przez siostrę ożenku brata, który pozwoliłby temu ostatniemu znacząco powiększyć stan posiadania.
Początkowo jednak tylko jedno z nich wydaje się być zdecydowanie czarnym charakterem. W miarę rozwoju wydarzeń oraz ujawniania dodatkowych informacji pogląd czytelnika w tej kwestii zaczyna ulegać zmianie.

Crummeya dotąd znałam tylko z Dostatku, który był powieścią wymagającą, ale w zupełnie inny sposób niż Nieprzyjaciel. Ten jest bowiem przytłaczający i powoli osacza dosłownie na wszystkich poziomach, bo ani natura, ani społeczność, nie dają żadnej nadziei na przerwanie odrażającego spektaklu w teatrze zła, w którym zwaśnione rodzeństwo odgrywa główne role. Pozostali mieszkańcy pozostają w tej rozgrywce nieświadomymi, brutalnie przestawianymi pionkami. Osobista rywalizacja dwójki rodzeństwa zatruwa funkcjonowanie całej społeczności. Ludzie pozostają bierni, uznając przyrodzoną wyższość Abe’a i Wdowy w podobny sposób, w jaki nie dyskutują z lodem czy zarazą.


Jednocześnie jest w tym wszystkim coś absolutnie fascynującego, nie sposób wyrwać się z tego zaklętego kręgu czy oderwać oczu od parady nieszczęść i zdrad. Choć przecież smutna prawda o małej rybackiej wiosce da się bez problemu ekstrapolować na narody czy całą ludzkość.
Jeżeli mamy do czynienia ze zwierciadłem na drodze, to obraz, który odbija, nie wróży najlepszej przyszłości.