Skrótowo albo wcale – zaległe raporty serialowe

Wybieram skrótowo. A zatem, w kolejności od najlepszego:

Murphy’s law – z Nesbittem, ale nie tylko dlatego oceniam go tak wysoko:) Pisałam wcześniej, serial opowiada o Tommym, policjancie specjalizującym się w pracy operacyjnej pod tzw. przykrywką czyli aktywnej infiltracji grup przestępczych lub też obserwacji uczestniczącej konkretnych jednostek. Formuła serialu bardzo ewoluowała. W pierwszym sezonie 5 odc po niemal 90 minut, każdy o osobnej sprawie, można je właściwie nazwać filmami. W drugim sezonie odcinki uległy skróceniu do 50-ciu kilku minut, utrzymana została formuła:jeden epizod-jedna sprawa. Od trzeciego sezonu uległa ona zmianie. I tak 3,4,5 seria w całości poświęcone są opowiedzeniu jednej historii (każdy innej, oczywiście). Przy czym sezony 4 i 5 to już bardziej weekendowe mini-serie, po 3 odcinki każda (emitowane były w weekendy świąteczne, tematyka natomiast jest średnio "weekendowa":P). Siłą serialu są interesujące, zróżnicowane tematycznie i trzymające w napięciu fabuły oraz, oczywiście, postać głównego bohatera. Przy czym scenarzysta trochę przesadza z dowalaniem mu. Już kiedy go poznajemy, Murphy ma sporo dramatycznego bagażu doświadczeń życiowych, a za każdym kolejnym sezonem ulega od drastycznemu powiększeniu. Nesbitt oczywiście gra genialnie. Od 3 sezonu w górę jego postać jest coraz bardziej mroczna, a on potrafi pokazać tę przemianę.
Bardzo gorąco polecam, jeśli nie przekona Was pierwszy odcinek czy dwa, dajcie szansę (mnie kupił już od pierwszego).

The shadow line – bo chyba nie pisałam. A trzeba. Świetny, niepokojący, wielopoziomowy scenariusz kryminalno-sensacyjny, którego punktem wyjścia jest znalezienie zwłok narkotykowego barona. Ciekawostką jest okoliczność, że tego samego dnia, kiedy zginął, opuścił więzienie na mocy królewskiego ułaskawienia. W śledztwie uczestniczy świeżo przywrócony do pracy policjant z kulą w głowie. Za sprawą kuli cierpi na amnezję. Jego zwierzchnikowi bardzo zależy na tym, by pracował przy tej sprawie. Nieco obniża mój zachwyt jeden wyjątkowo niewiarygodny zwrot akcji z udziałem kluczowej postaci, ale i tak gorąco polecam, ze względu na scenariusz, aktorstwo (genialny poziom) i klimat.

Southland – z wciągnięciem się w ten serial miałam kłopot. Policyjny z wątkami osobistymi bohaterów, klasyka gatunku, choć z aspiracjami do większego realizmu niż przeciętnie. Rozkręca się wolno, właściwie niemal cały pierwszy sezon mnie nie porwał, odcinki oglądałam ze sporymi przerwami. Postaci były sztywne, dopiero oswajały się ze swoimi rolami, nie miały rozbudowanego backgroundu. I nieziemsko wkurzało mnie, że "wypikują" przekleństwa (tak, robią to! w dzisiejszych czasach!). Jednak pod koniec pierwszego sezonu wciągnęłam się, a drugi i trzeci były coraz to lepsze. Tak więc produkcja rozwojowa, fabuły też są coraz lepsze, a postaci zyskują życie, którego pierwotnie im brak. Jednak serial oceniam na 7/10 Można obejrzeć, nie tyle przy absolutnym braku alternatywy, co jako niezobowiązujący zapełniacz. Trzeci sezon zasługuje już na 8, pierwszy na 6, wyciągnęłam średnią. Czwarty obejrzę z zainteresowaniem.

Injustice – serial prawniczy z Markiem Antoniuszem z Rzymu. Początkowo zapowiada się bardzo dobrze, mrocznie i intrygująco, jednak im dalej w las, tym bardziej wpada w schematy, których kumulacja następuje w finale. Oczekiwałam dużo, zatem rozczarowanie, choć, z drugiej strony, wciąga i ma się ochotę poznać dalszy ciąg. Nie jest zatem zły, ale to przykład zmarnowanego potencjału.

White collar – po roku odpoczynku od Neala C. i jego policyjnego anioła stróża sięgnęłam po sezon 2 w czasie totalnej serialowej posuchy. Jedynka była schematyczna i zbyt sztywna jak na mój gust, przeraźliwie przewidywalna poza tym, więc nie spieszyłam się do kontynuacji. Dwójka zaskoczyła mnie pozytywnie, może nie tyle poziomem intryg, co zwiększoną ilością luzu. Dała się obejrzeć bez bólu. Wciąż jednak nie spieszyło mi się do sezonu trzeciego, który akurat zaczęto emitować. Zaczęłam oglądać (bo nie było nic innego w kategorii czysto rozrywkowej) jakieś dwa tygodnie przed letnim finałem. I sezon 3 oceniam najwyżej, bo, oprócz "luzu", zdołał też dokonać tego, czego nie dopięły poprzednie, czyli mnie zaciekawić. Najbardziej dopracowana fabuła – zarówno na poziomie głównej linii, jak i poszczególnych epizodów. Za trzeci sezon należałaby się 8, ale za dwa poprzednie odpowiednia 5 i 6,5, dlatego wylądował na końcu.

Uff, ładny skrót:) Teraz zaczęłam The Last Enemy, potem biorę się za Zakazane imperium.

Dodaj komentarz