Olga i osty, czyli nie patrzcie na okładkę, zignorujcie blurba i dajcie szansę tej świetnej powieści

Od ostatniej notki przeczytałam w całości najnowszy tom akt Dresdena, czyli Martwy rewir (swoją drogą, dość dziwne tłumaczenie Dead beat…). Powieść trzyma poziom, o czym najlepiej świadczy fakt, że 600 stron wystarczyło mi na niecałych 48 godzin. Jednak zrecenzuję ją kiedy indziej i pewnie gdzie indziej (o ile w ogóle).

Dzisiaj zatem chciałabym gorąco zarekomendować waszej uwadze powieść Agnieszki Hałas, zatytułowaną Olga i osty, która ukaże się nakładem Wydawnictwa W.A.B. 2 marca 2016 roku. W tym miejscu muszę prosić, żebyście zignorowali okładkę, pod żadnym pozorem, choćby nie wiem co, nie czytali blurba i po prostu uwierzyli mi na słowo, że warto dać tej książce szansę. Okładka i blurb (w tej kolejności, bo kto zobaczy okładkę i się zniechęci, raczej nie sięgnie po książkę w celu zapoznania się z tekstem na grzbiecie) to wielkie i niezasłużone krzywdy wyrządzone temu świetnemu tekstowi przez wydawcę.
Wiem, o czym mówię, bo przeczytałam całość w styczniu zeszłego roku, dzięki uprzejmości autorki. Od tego czasu kibicowałam jej w – uwieńczonych w końcu sukcesem – poszukiwaniach wydawcy. Bo mam głębokie przekonanie, że na tego typu polską prozę jest zapotrzebowanie. Jakiego typu? To osadzona współcześnie powieść psychologiczna z elementami realizmu magicznego, których zastosowanie ma swoje głębokie uzasadnienie w spójnej, przemyślanej, oryginalnej i konsekwentnie zrealizowanej konstrukcji fabuły. Gdybym miała szukać łatwych skojarzeń, rzuciłabym hasło Neil Gaiman. Gdybym miała poszukać nieco dalej, odwołując się do sfery koncepcyjnej, przyszłaby mi na myśl Catherynne M. Valente. Ale to są skojarzenia luźne i w zasadzie nieadekwatne, przede wszystkim dlatego, że realizm magiczny nie jest w powieści komponentem dominującym. Jest – bardzo sprawnie i z wdziękiem wykorzystanym – narzędziem. Sednem tej opowieści są bowiem niełatwe, powikłane i realistyczne do bólu historie bohaterów. Bohaterów przedstawionych tak prawdziwie, że nie sposób im nie kibicować w walce z ich prywatnymi demonami, nie zaangażować się w ich losy. Olga i Dominik, choć bardzo różni, mają jedną ważną cechę wspólną – oboje próbują uporać się sami ze sobą, stawić czoło niełatwej przeszłości i odnaleźć swoją dalszą drogę. Jest to przede wszystkim historia o tym właśnie, trudnym i rozdzierającym, procesie. Nie każdy dorośnie do tego, by zburzyć własne, misternie wcześniej stawiane, psychiczne bariery ochronne. Nie każdy znajdzie odwagę, by zmierzyć się z trudną prawdą o sobie. Choć jednak cena jest wysoka, być może warto ją zapłacić? Zachęcam, byście przekonali się o tym sami. Olga i osty jest tak napisana, że naprawdę nie sposób przestać czytać. Pochłonęłam w zeszłym roku całość tej wyjątkowej historii w 7 godzin. Teraz, przy okazji premiery, zrobię to ponownie. Mam nadzieję, że dodatkowe zachęty nie są potrzebne:)
P.S. Autorka również napisała na swoim blogu co nieco o powieści.

Jedna myśl na temat “Olga i osty, czyli nie patrzcie na okładkę, zignorujcie blurba i dajcie szansę tej świetnej powieści

Dodaj komentarz